Mój pobyt w SS właśnie dobiegł końca, moje myślenie o jednej osobie….można powiedzieć, że też. Obiecałam sobie, ze teraz więcej czasu będę spędzać z przyjaciółmi. Zostały niecałe trzy tygodnie do rozpoczęcia całego koncertu. Idzie nam świetnie, nie licząc tego, że od kilku dni nie było prób. Leżałam na łóżku przewracając się z boku na bok. Było południe, ale nie miałam humoru biegać z śnieżkami w ręce. Podniosłam się z wielkiego łoża i podeszłam do okna. Padał śnieg i wszystko było białe.Dostrzegłam swoich przyjaciół, którzy rzucali się śnieżkami z uśmiechem na twarzy. Za miesiąc są Święta, znowu pojadę do rodziców i spędzę je bajecznie. Uśmiechnęłam się lekko. Do pokoju wpadł Malfoy zobaczył mnie siedzącą na parapecie i znowu wyszedł.
-Zaczekaj – zawołałam za nim.
-O co chodzi?
-Dzisiaj jest próba – przypomniałam mu.
-Tak wiem – jego ton głosu był obojętny i taki, że nie mogłam się oprzeć, żeby mu dogryźć.
-To dobrze, chciałam tylko ci przypomnieć,zawsze to na ciebie czekamy – uśmiechnął się.
-Ale mi tego brakowało.
-Czego? Kłócenia się ze mną?
-No właśnie. To jest po prostu świetne –przymrużyłam oczy i wróciłam na parapet.
-Popłyniesz jutro?– zapytał obojętnie,chwytając do ręki jabłko.
-Tak.
-Rozwiń bardziej tą myśl coś w stylu,tak jeżeli ty nie pojedziesz – uśmiechnęłam się pod nosem.
-No dobrze, panie Malfoy-u wie pan, że jutrzejszego dnia mam zamiar popłynąć statkiem, jednakże jest to niemożliwe,gdyż pan również się tam wybiera, a pana towarzystwo mnie dobija – znów zeszłam z parapetu i stanęłam naprzeciwko niego.
-No tak już lepiej, ale skąd wiesz, że ja płynę, nie pytałaś się jeszcze – znowu wywołał na mojej twarzy uśmiech.
-A więc, popłynie pan jutro?
-Wiesz, że zdania się nie zaczyna od A więc?
-Malfoy! –uśmiechnęłam się.
-Granger!– dałam sobie spokój. Godziny mijały za godziną, aż się nie postrzegłam, a było już, po próbie i wszystkim bo był wieczór, późny wieczór. Położyłam się do mojego czarodziejskiego łóżka i przez wyobraźnie zasnęłam.
Gdy obudziłam się rano zerwałam się od razuz łóżka i pobiegłam w stronę łazienki. Nacisnęłam na klamkę, zajęta.
-Malfoy pośpiesz się – wrzasnęłam. Po kilku minutach wyszedł. Wbiegłam do łazienki i zatrzasnęłam drzwi.
-Tylko się pośpiesz, jest już ósma, masz godzinę – usłyszałam głos dochodzący zza drzwi. Udało mi się wyrobić w dwadzieścia minut. Zbiegłam po schodach i weszłam do WS na śniadanie.
-Cześć –przywitałam się z przyjaciółmi.
-Słuchaj, a powiedzieli już, czy dalej będziesz mieszkać z Malfoyem? – zapytał się Ron
-Tak byli już.
-A więc? – powiedziała cała trójka chórem.
-A więc mamy ze sobą mieszkać do końca roku szkolnego.
-I ty to tak normalnie przyjęłaś? – odezwał się Harry.
-Tak, płakać przecież nie będę no nie? –powiedziałam wstając od stołu – Ginny pojedziesz ze mną w autobusie? – zapytałam,a ruda pokiwała głową –Świetnie to widzimy się za kilka minut – pomachałam rękę i rytmicznie wybiegłam z WS. Skierowałam się do łazienki prefektów aby jeszcze się odświeżyć. Weszłam do środka łazienki i ujrzałam stojącego nad zlewem Malfoya. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że jest zamyślony, jakby smutny,ale i zły. On również mnie zauważył.
-Widzę, że zawsze muszę się na ciebie natrafiać – powiedział odwracając się do mnie.
-Najwidoczniej –odpowiedziałam. Blondyn skierował się do wyjścia.” Piękny kolorowy motyl latał po pomieszczeniu,obserwował co zmalował świat, i jak jaka więź połączyła nas”. Zrobiłam to po co tu przyszłam i opuściłam pięknego motyla, kierując się w stronę błoni,gdzie znajdował się autobus. Przyjaciele akurat wchodzili do autobusu –przyjaciele nie jestem pewna czy o całej tej trójce mogę to powiedzieć. Malfoy opierał się o jakiś murek gadając z kumplami i drwiąc z Parkinson.Dziewczyna cały czas za nim latała i podlizywała się mu, bardzo bawił mnie ten widok. Wiedziałam jednak, że nie jest aż taka głupia na pewno miała w tym swój interes. Weszłam do pojazdu i usiadłam obok Ginny. Na szczęście Harry i Ron siedzieli na górze, więc mogłam jej coś powiedzieć. Już kusiło mnie od dawien dawna.
-Musimy pogadać –powiedziała Ruda, gdy usiadłam koło niej.
-Tak masz rację –powiedziałam lecz później mnie zatkało.
-Tłumacz się, dlaczego kiedy całowałaś się z Malfoyem nie byłaś na niego zła, dlaczego nie jesteś wściekła, że musisz z nim mieszkać.
-No bo widzisz Ginny ja chyba… Ja chyba….
-No powiedz to wreszcie.
-Ja chyba już go nie nienawidzę, Wręcz przeciwnie. Wiem jak to brzmi ale on na serio nie jest, aż taki zły. Kiedy leżałam w SS po was przyszedł do mnie i rozmawialiśmy i powiedział, że nie jestem mu obojętna – Ginny przysłuchiwała się mojej wypowiedzi – Nie jesteś na mnie zła?
-Za co, za to że się zakochałaś? Lepiej powiedz jak całuje – uśmiechnęłam się do niej szeroko co ruda odwzajemniła.
-Dziękuję ci. Ale proszę nie mów chłopakom,bo oni nie zrozumieją, dowiedzą się w swoim czasie.
-Jasne – przytuliłyśmy się.
-No dobra, to teraz ty opowiadaj o tym swoim Harrym.
-No to – i tak Gin zaczęła opowiadać swoją historię. Rozmowa nam się świetnie kleiła. Co chwilę śmiałyśmy się i żartowałyśmy. Po godzinie dojechaliśmy do portu przy oceanie. Wysiadłam z autobusu i popatrzyłam się na wodę.
-Zbiórka. Wszyscy do mnie – zawołała profesor MaCgonagall. Wszyscy podeszli do niej i wysłuchiwali jej w ciszy.Następnie weszliśmy do wielkiego statku. Stanęłam przy barierce i oparłam się o nią. Miałam świetny widok na ocean.Harry z Ginny również stali przy barierkach tylko, że trochę dalej. Ron siedział z Lavander. Statek płynął, a wiatr plątał moje włosy. Rozmarzyłam siępatrząc na wodę, która rozciągała się. Ktoś podszedł do mnie i również oparł się o barierkę.
-Nudzi ci się? –zapytałam uśmiechając się.
-Nie. Tylko Parkinson mnie denerwuje, a tutaj nie będzie mnie szukać – uśmiechnęłam się.
-Wow ty nie masz co powiedzieć –zażartowałam po chwili milczenia.
-Mam tonę, ale dzisiaj nie musimy się kłócić.
-Cieszę się.
-No i o to mi chodziło.
-Ale ty miły jesteś, nie znałam się od tej strony.
-Już znasz, ale tylko ty więc trzymaj język za zębami.
-Jasne.
-To, że teraz jestem miły nie znaczy, ze będę taki zawsze. Nie zależy mi na tobie, tylko na dobrej zabawie, gdy kłócę się z tobą.
-Jasne.
-Nie wierzysz –pokiwałam przecząco głową.
-W SS mówiłeś całkiem co innego.
-A może kłamałem – droczył się ze mną.
-A może teraz kłamiesz – uśmiechnął się.
-Znasz mnie na wylot.
-Jednak mieszkanie z tobą w czterech ścianach coś przyniosło. A wiesz, że ja kłamałam żeby nie zrobić ci przykrości,wtedy w SS.
-Wiem, że nie. Gadałaś o mnie z tą Weasley.
-Nie ładnie podsłuchiwać panie Malfoy.
-Panią zawsze mogę– uśmiechnął się Przybliżył się do mnie, a jakaś niewidzialna ściana nie dała mi się cofnąć. Znowu to zrobił, znowu mnie pocałował nie byłam na niego zła. Wręcz przeciwnie.