Szłam korytarzem szkolnym nucąc jakąś piosenkę.Nie wychodziło to mi najlepiej ale co tam, nikt nie patrzył. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Już wystarczy, że zaszczycasz mnie swoim talentem gdy jesteś pod prysznicem -zobaczyłam opierającego się o ścianę jedną nogą Malfoya.
-O co chodzi? – zapytałam niecierpliwie.
-Musimy pogadać.
-My?
-Tak właśnie, musisz mi coś wyjaśnić.
-A więc – chciałam już mieć to za sobą.
-Ktoś podrzucił mi przedwczoraj kartkę. Wiem, ze wiesz kto, albo ty komuś to zleciłaś – podał mi kartkę, której wczoraj tak się przyglądał.
-Ja? Chyba byś chciał, co? A tak na serio wygląda to na przeznaczenie czy coś takiego – popatrzyłam się na kartkę – Kto ci to podrzucił?
-A ja wiem.
-Dobra ja lecę na śniadanie chyba zaraz spotkamy się na eliksirach -powiedziałam i poszłam do WS. Siedzieli tam już moi przyjaciele.
-Cześć Hermi – powiedziała Ginny
-Hej.
-Muszę ci tyle opowiedzieć. Ale ty chyba też – miała stu procentową rację ale nie wiedziałam jak będę mogła jej o tym wszystkim opowiedzieć o Draco i w ogóle.
-Tak oczywiście. Może przyjdziesz do mnie… Albo ja do ciebie wpadnę -przypomniałam sobie. Wybrałam się z przyjaciółmi na lekcję. Było naprawdę męcząco ale jakoś minęło. Gdy nareszcie skończyły się męczarnie rozpromieniona pobiegłam do pokoju. Zaraz prawdopodobnie rozdzielę się z Malfoyem. Weszłam dozagraconego pokoju. Malfoy już zaczynał porządki. Zaraz i ja się do niego dołączyłam. No efekt był nawet, nawet ale w porównaniu do tamtego bałaganu tonie ma co mówić.
-Dobra idę się przebrać – pobiegłam do łazienki i ubrałam się schludnie. Potem wpuściłam mojego współlokatora i on zrobił z sobą porządek. Rozległo siępukanie do drzwi.
-To oni – podeszłam do drzwi.
-Dzień dobry panno Granger – do pokoju wszedł dyrektor, MaCgonagall, Snape.
-Dzień dobry – odpowiedziałam, a za mną blondyn.
-No dobrze na początku ocenimy stan pokoju, a potem was – odezwał się Dambuldore. Kiwnęłam głową stanęłam koło Malfoya. W pewnym momencie zachwiałam się i wpadłam na niego.
-Uważaj jak stoisz Granger – warknął.
-Ale z ciebie pawian – burknęłam.
-Popatrz się na siebie – i zaczęło się.
-Dobrze już dość – odezwał się w pewnym czasie dyrektor – Wasze zachowanie wskazuje na to, że powinniście dalej zachować karę ale pokój jest w miarę czysty dlatego…
-Przepraszam panie dyrektorze, ale ten pokój jakby był wysprzątany przed dwudziestoma minutami – odezwał się wredny nauczyciel od eliksirów. Jak przez niego będę musiała użerać się z Malfoyem to już po nim. Spojrzałam na blondyna.Uśmiechał się. On nie ma nic lepszego do roboty jak czytanie w moich myślach?
-Tak ja również popieram Severusa – co ona też.
-A więc dobrze. Zostajecie współlokatorami do końca tego roku szkolnego. Dowidzenia – cała trójka wyszła z pokoju.
-Oh – jęknęłam. Podeszłam do szafy i otworzyłam ja by wyciągnąć z niej coś do ubrania. Zamiast poukładanych ubrań zobaczyłam wysypujące się z niej graty i inne takie.
-Wow. No ale przynajmniej posprzątałeś – zwróciłam się do siedzącego na łóżku chłopaka, a potem poszłam do łazienki by ponownie się przebrać.
-Wychodzę – usłyszałam zza drzwi.
-A idź sobie – mruknęłam. Przebrałam się i wyszłam z łazienki. Usłyszałam hałas. Do pokoju wpadł Zabini, kumpel Malfoya.
-Malfoya nie ma – mruknęłam.
-Przyszedłem do ciebie – powiedział ostro. Był wściekły.
-Do mnie?
-Tak. Teraz mnie słuchaj. Dam ci polecenie, a ty masz je wykonać. Przestań zmieniać mojego kumpla w dobrego człowieka. Przez ciebie psuje moją jak i swoją reputację.
-Chyba śnisz. A w ogóle to ja z nim nic nie robię on się zmienia – odezwałam się. Co było błędem uderzył mnie między twarzą a głową z taką siłą, ze opadłam na ziemię.
-Masz go zostawić – warknął.
-Nie – stawiałam na swoim. I znowu nachylił się i z całej siły uderzył mnie.Teraz to zemdlałam. Do pokoju wszedł Malfoy. Zobaczył mnie leżącą pod ścianą, a nad mną Zabiniego. Nawet się nie zawahał. Podszedł do bruneta i z całej siły uderzył go w twarz potem złapał go za koszule i wyrzucił z pokoju. Podszedł do mnie i zobaczył strużkę krwi cieknącą z boku mojej głowy.
-Nie, obudź się – oblał mnie wodą, ale nic. Nie czekał wziął mnie na ręce i poszedł w stronę SS.
-O matko co się stało? – zapytał pielęgniarka gdy chłopak położył mnie na łóżko.
-Została pobita.
-Zaraz się nią zajmę bo naprawdę byłoby źle- spojrzała na ranę.
-Ale poradzi sobie pani? – zapytał.
-Tak. Niech pan teraz opuści skrzydło. Można będzie przyjść za pół godziny.
-Dobrze – wyszedł. Poszedł do PW Ślizgonów. Wyłowił wzorkiem Zabiniego – Coś ty narobił kretynie – warknął.
-A ty? – wskazał ręką na podbite oko.
-Ona by umarła kretynie.
-Od kiedy cię to obchodzi. Przecież to szlama.
-Nie jestem zabójcą. A ty owszem – wyleciał z PW i poszedł do innego PW Gryfonów. Gdy wszedł wszystkie oczy skierowały się w jego stronę. On podszedł do przyjaciół dziewczyny.
-Czego chcesz – odezwał się Ron.
-Nie przyszedłem do ciebie tylko do Rudej – Ginny spojrzała na niego.
-Co się stało? – odciągnęła go na bok.
-Chodzi o Her… Granger. Zabini ją pobił jest w SS. Za piętnaście minut będziesz mogła do niej wejść – dziewczyna otworzyła szeroko buzię, a potem zakryła ją rękami.
Obudziłam się właśnie chciałam podnieść głowę lecz poczułam okropny ból więc zrezygnowałam. Rękami dotknęłam opatulonej głowy.Koło mnie siedzieli przyjaciele. Harry przytulał Ginny. Uśmiechnęłam się,najwidoczniej są razem.
-Cześć.. jak się czujesz? – odezwała się przyjaciółka.
-Lepiej.
-Czemu on to zrobił? – zapytał Ron.
-E tam. Która godzina?
-Za dziesięć dziewiąta – odezwał się Harry.
-Już tak późno? Oh musicie już iść – powiedziałam mile. Naprawdę nie musieli ale nie chciałam im się tłumaczyć.
-A no tak. Chodźcie chłopaki – uśmiechnęła się do mnie ruda i cała trójką ruszyli do wyjścia. Siedziałam sama chyba z godzinę, aż do SS wszedł Malfoy.
-Hej.. jak się czujesz? – powiedział siadając obok.
-Na twoje nieszczęście dużo lepiej – uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił -Dziękuję, że znów mnie uratowałeś. Ale powiedz czemu nie dasz mi zginąć. Tyle razy już w tym roku uratowałeś mi życie. Ale czemu? Wiem, że nie po to aby niemieć nudy – uśmiechnęłam się.
-Masz rację nie, dlatego. Wiesz nie jesteś mi, aż tak obojętna jak rok temu -powiedział – Nie jesteś już dla mnie szlamą i kujonką.
-To dziwne. Bo ja czuję to samo – nachylił się nad mną i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, a potem odszedł bez słowa pozostawiając mnie samą z tyloma myślami.
****
Następnego ranka do SS przybiegli Harry, Ron i Ginny. Zaczęłyśmy z Ginny plotkować jak to zawsze, aż w końcu jeden z chłopaków przypomniał sobie, że wszystkie klasy szóstej mają popłynąć statkiem w poniedziałek. Świetnie sie składało gdyż ja miałam wyjść w niedzielę.