Uwaga! – Ten kawałek, aż do myślnika odzielającego jedną cześć od drugiej. Jest pisany podczas śpiączki Hermiony. Proszę nie mieć pretensji z skąd ona to wszystko wie przecież spała. Na wszelki wypadek będę pisała nie tak jak przedtem czyli nie jako pamiętnik.
///*///*///*///*
Hermiona leżała na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Siedzieli przy niej rodzice i przyjaciele. Dracona nie było. Nie mógł tam sie pokazać. Chociaż bardzo chciał zobaczyć ją, pomóc. Dziewczyna byłą nieprzytomna.
-To na pewno sprawka tego małego Malfoya – powiedział po chwili milczenia ojciec dziewczyny
-Nie, to na pewno nie on.- wtrąciła się Ginny
-Ginny to jest najbardziej prawdopodobne przecież on jest – do pokoju weszła profesor MacGonagall. Była zapłakana. Nie ma sie co dziwić wczorajszej nocy zginął Dambuldore. Największy i najpotężniejszy dyrektor wszechczasów.
-Jak z Hermioną? – zapytała
-Dobrze, chociaż nadal jest nieprzytomna – powiedziała Dorcas trzymając rękę córki.
-Chciałam tylko powiedzieć, ze pogrzeb Dambuldora odbędzie sie za cztery dni – załkała i wyszła ze skrzydła.
-No w porządku my już musimy iść – powiedzieli państwo Riddle.
-Dobrze. Ona szybko się nie obudzi, może za kilka dni, może …. może – nie dokończyła widząc przestraszone twarze rodziców. Za nimi wyszli rodzice Rona i Ginny, a potem i przyjaciele dziewczyny. Nastała noc. Brunetka leżała na białej pościeli, a jej kasztanowe włosy opadały na dół. Do pomieszczenia wszedł pewien blondyn. Wiedział, ze nie zastanie tam już nikogo z bliskich swojej dziewczyny. Wziął ją na ręce. Tego dnia miał dużo czasu na zaplanowanie sobie tego. Wiedział co ma robić. Wiedział w jaki sposób ma jej pomóc. Z Gryfonką na rękach skierował się w stronę wielkich drzwi. Ku jego zdziwieniu one się otworzyły i stanęli w nich Harry, Ron i Ginny.
-Co ty wyprawiasz, zostaw ją! – krzyknął Ron
-Tak, tak mam ją puścić? – zapytał i podniósł dziewczynę do góry na znak, ze chce rzucić ja na podłogę.
-Nie – krzyknęli całą trójkę. Dla niego wydawało sie to zabawne.
-To przepuśćcie mnie, albo ona spadnie na dół z wielkim hukiem – nastraszył ich.
-No dobra, ale idziemy z tobą – powiedział Ron
-Jak chcecie – ruszyli w kierunku kominka. Gryfoni byli zdziwieni, ale weszli za nim. Po chwili znaleźli się w wielkim domu. W rezydencji Malfoyów.
-Gdzie jesteśmy? – zapytał Harry
-U mnie
-U ciebie? A twój ojciec? -odezwał sie Ron
-Jak chcesz cykorze to zwiewaj – już się nikt nie odzywał. Draco położył Hermionę na łóżko. Reszta usiadła. Blondyn wyszedł z pokoju, a po chwili przyszedł z jakimiś dziwnymi składnikami. Wsypał zawartość do garnka i zaczął przyrządzać eliksir.
-Na pewno dobrze go przyrządzasz? – dopytywali się Harry i Ron
-Odczepcie się albo wylecicie – warknął. Gdy zakończył swoją pracę. Nalał trochę płynu do fiolki i podszedł do łóżka na którym leżała brunetka. Uchylił jej usta i wlał zawartość fiolki do jej buzi.
-Podajcie wodę – krzyknął. Ginny podbiegła do niego ze szklanką wody. Hermiona obudziła się i zaczęła kaszlać.
-
Dławiłam się do póki nie dostałam wody. Potem popatrzyłam sie na osoby stojące obok łóżka. Draco uśmiechnął się.
-Nic ci nie jest? – zapytał rudzielec.
-Nie, wszystko w porządku – powiedziałam wstając z łóżka. Stanęłam obok okna.
-Draco gdzie łazienka? – zapytałam blondyna
-Choć pokarzę ci – powiedział i razem opuściliśmy pokój. Gdy odeszliśmy kawałek od opuszczonego przed chwile miejsca rzuciłam sie chłopakowi na szyję.
-Dzięki. Czułam już, ze opadam na dno. Czułam, ze umieram – powiedziałam. Chłopak przytulił mnie do siebie. Potem pocałował.
-Kocham cię – szepnęłam. On odpowiedział to samo. Usłyszeliśmy głośne rozmowy dochodzące z pokoju gdzie znajdowała sie Ginny, Harry i Ron. Poszliśmy w tamtą stronę. Zobaczyłam na środku pomieszczenia kilka postaci. Poznałam byłego nauczyciela OPCM Szalonokiego Moodego. Gdy spostrzegł Dracona złapał i przywarł do ściany.
-Twojego ojczulka złapałem już wczoraj teraz czas na ciebie – powiedział i wyciągnął swoja różdżkę
-Nie! Zostaw go! – krzyknęłam podbiegając do blondyna.
-Wiesz kim on jest – podszedł do chłopaka i rozdarł kawałek jego koszuli. Na jego ramieniu było widać mroczny znak – Jest śmierciożercą – Ron i Harry wyglądali na zdziwionych.
-Wiem i co z tego. Myślisz, ze wszyscy są tacy sami? – powiedziałam, a może nawet krzyknęłam
-Hermiona odejdź spotkamy sie w Hogwarcie – powiedział. Moody zamachnął różdżką aby wysłać go do Azkabanu, gdy chłopak znikł. Szybko pobiegłam do kominka. Złapałam garść proszku Fiu.
-Hogwart – powiedziałam. Po chwili znalazłam sie w Hogwarcie. Pobiegłam w stronę lochów. Wymówiłam hasło i weszłam do PW Ślizgonów. Na sofie siedział Zabini razem z kilkoma innymi uczniami tego domu. Popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Dopiero teraz spostrzegłam, że jestem w koszuli nocnej.
-Zabini jest Draco? – zapytałam
-Nie ma – odpowiedział. Znowu wyrwałam się biegnąc do własnego pokoju. Zabini biegł za mną. Gdy dotarłam do pomieszczenia. Nie zastałam blondyna. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać.