-Granger radzę ciwstać. Jest w pół do ósmej – usłyszałam głos Malfoya, gdy się przebudzałam.
-Nie mogłeś miszybciej powiedzieć – krzyknęłam wbiegając do łazienki.
-I stracić takąokazję? Nie, nie mogłem – zadrwił. Szybko się ubrałam, włożyłam jeasny i mundurekszkolny. Przejechałam błyszczykiem usta i wybiegłam na lekcje. Na śniadaniebyło już za późno więc od razu skierowałam się w stronę sali do Transmutacji.
-Panno Grangertrzy minuty spóźnienia – powiedziała nauczycielka gdy wbiegłam do sali.
-Przepraszam paniprofesor to wszystko wina Malfoya – odpowiedziałam grzecznie. Nie mogłamwytrzymać tego jak konał ze śmiechu. Ma za swoje skończony kretyn. Usiadłam kołoHarrego i zerknęłam ze złością na blondyna, który odpowiedział mściwymspojrzeniem.
-Dzisiaj zamieniamypomarańczę w pluszaka. Proszę panna Granger – to było do przewidzenia. Wzięłamdo ręki różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie. Trafiłam, o to chodziło. Ohuratowana. Lekcje były męczące i nie minęły tak szybko jak wczorajszego dnia.Nie miałam dobrego humoru. Nie chciałam rozmawiać z nikim więc poszłam nabłonia. Nie wiem co mnie pokierowało na bijącą wierzbę. Akurat dzisiaj był tenjedyny dzień w roku w którym nie biła. Wdrapałam się na wielkie drzewo iodpłynęłam. Zobaczyłam z oddali idącą grupę chłopaków. Oczywiście na moje nieszczęścieŚlizgoni z Malfoyem. Postanowiłam nie schodzić tylko podsłuchać ichinteresującej rozmowy.
-Hej Malfoysłyszałem, że mieszkasz z Granger – usłyszałam głos pod sobą. Zerknęłam na dółgdzie opierał się pod drzewem Malfoy i Zabini.
-Tak. Przynajmniejsię nie nudzę. Wiesz zawsze myślałem, że ona jest lalunią, która nosispódniczki itp. A tak poza tym Szlama zawsze szuka zaczepki, a ja się jejodwzajemniam – powiedział Malfoy. Byłam zdziwiona, że znalazł u mnie coś dobrego,ale złość za kolejny raz nazwania mnie szlamą przeważyła sprawę. Więc nibyprzypadkiem patyk znajdujący się w mojej ręce spadł na jego blond włosy.Chłopak się podniósł i rozejrzał. Oczywiście na moje nieszczęście zobaczyłmnie.
-Oj Granger,Granger nie wolno podsłuchiwać – powiedział.
-E tam, ciebiezawsze można – zadrwiłam.
-Mylisz się, a takpoza tym to oberwiesz za tego patyka.
-Niby jak? Niewejdziesz przecież na bijącą wierzbę – powiedziałam znowu drwiąc.
-Nie jestem głupi.Wiem, że dzisiaj nie bije – na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Rzuciłtorbę z książkami na ziemię i zaczął się wspinać na drzewo.
-Nawet jak tuwejdziesz to nic mi nie zrobisz – próbowałam go zniechęcić, lecz to i tak nicnie dało. Zaczęłam więc wspinać się na górę. Coraz wyżej i wyżej, aż w końcuwdrapałam się na sam szczyt. Znalazłam się w pułapce.
-Co teraz zrobisz?– zapytał się, kiedy był już bardzo blisko.
-Jak tupodejdziesz to cię zepcham. Z resztą co ty potrafisz??– udałam zamyśloną.
-Przekonasz się –i znowu ten jego ton głosu, który mówił mi żebym wiała albo zaraz mnie zabije –Granger znowu się mnie boisz?
-Nie ja się ciebienigdy nie bałam i nigdy nie będę się bała.
-Nie kłam.Widziałem ostatnim razem, że się boisz – zadrwił. Wdrapał się. Był już kołomnie – A teraz co?
-Tak jak mówiłamspróbuję cię zepchać. Oczywiście na moje nieszczęście nie uda mi się to.Chociaż nie, nie zepcham cię.
-Wiedziałem, żenie zrobiłabyś mi krzywdy – powiedział pewnie.
-Wiesz co to niemoja wina, że podsłuchałam. Pierwsza siedziałam na drzewie – próbowałam siębronić. Przybliżał się mnie coraz bliżej. Ja oddalałam się, lecz to był mójbłąd. Ześlizgnęłam się i po chwili wisiałam trzymając się jedną ręką. Zdziwiłomnie posunięcie Malfoya. Szybko wyciągnął rękę i zaczął mnie podciągać do góry.Udało mu się. Nie wiedziałam, że ma tyle siły.
-Dlaczego tozrobiłeś? – zapytałam się.
-Kiedyś ci powiem.Złaź, bo zaraz znowu zlecisz Granger – powiedział. Zeszłam z tego głupiegodrzewa i pokierowałam się do mojego pokoju. Byłam okropnie zaskoczonazachowaniem Malfya.
-Hej Hermiona.McGonagall cię woła. Masz przyjść pod jej gabinet – usłyszałam głos Rona zasobą gdy byłam przy wejściu do zamku.
-Ok. zaraz do niejpójdę – powiedziałam i pokierowałam się w stronę gabinetu.
-A i jeszcze jednojutro w wieczorem gramy w qudicha wpadniesz?
-Jasne. Ale jagram na pozycji pałkarza
-Da się załatwić.
-Świetnie, to pa –powiedziałam i poszłam. Szłam przez wielki korytarz szkolny, aż ujrzałamgabinet profesorki. Zapukałam a drzwi jak zaczarowane same się otworzyły.
-Dzień dobry –powiedziałam – Pani profesor jeżeli chodzi o to spóźnienie to naprawdę….
- Tu nie chodzi oto – odrzekła a ja popatrzyłam się na nią pytająco – Za dwa tygodnie jestzabawa taka jak co roku. I co roku przedstawicielki trzech domów układają jakiśtaniec, który potem pokazują na rozpoczęcie zabawy. W tym roku tymi trzemaprzedstawicielkami są Pansy Parkinson, Cho Chang i pani. Panna Parkinson ipanna Chang już o tym wiedzą. Jutro odbędzie się wasza pierwsza próba.Pozostałe uczestniczki przyjdą do pani pokoju równo o 8:00 rano – powiedziałaspokojnym głosem psorka.
-Dlaczego właśnieu mnie? – zapytałam siląc się na grzeczność.
-Ponieważ panijest przewodniczącą. Dobrze to chyba wszystko co miałam pani przekazać.Dobranoc.
-Dobranoc –pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. Po chwili doszłam do mojego pokoju ipołożyłam się na ukochanym łóżeczku . Nie zauważyłam, że z łazienki wyszedłMalfoy.
-Oh myślałam, zenie wrócisz na noc – powiedziałam z nadzieją.
-Twoje sny się niespełniły – zadrwił, ale tak inaczej niż zwykle.
-A i jeszcze jednojutro o ósmej ma cię nie być w pokoju.
-A to niby czemu.
-Bo mam próbę.
-Co się zbliża ?Ajuż wiem będziesz tańczyła. Nie przepuszczę takiej okazji, żeby się nieźlepobawić.– śmiał się.
-Idę spać. Muszęsię wyspać, a więc nie krzycz tak jak wczorajszej nocy.
-Dla ciebie będękrzyczał najgłośniej jak umiem – popatrzyłam na niego złośliwe, ale mimowszystko miałam tak jakby dobry humor. Można powiedzieć, że to dziękiMalfoyowi. Jednak zasnęłam szybko. W nocy słyszałam jak znowu Malfoy krzyczy,aż mi się rzygać chciało.