Portret jest obrazem przedstawiającym jakąś osobę, jeśli za nią tęsknimy pokazuje nam ją. Mamy już ją na oku i przy każdym zetknięciem oczu z obrazem mimowolnie uśmiechamy się do siebie. Do siebie jak to brzmi? Jakbym na świecie była sama. Mała myszka szukająca swjego miejsca na ziemi. Ja raczej to takich myszek nie należę, ale teraz gdy nie jestem w Hogwarcie jestem sama bo nie ma koło mnie nikogo. Chyba, że moja matka, ale ostatnio wcale z nią nie rozmawiałam nasze stostunki stały się takie jak na początku czyli zerowe.
Słońce kojąco świeciło, a przechodnie cieszyły się ze swojego życia, w którym nie było ani kszty magii. Wróciłam do domu i usiadłam załamana przy stole. Rodziców nie było, byli na jakiejś walce słownej czy czymś takim. Byłam tylko ja i pusty dom. Pusty. Nie miałam w nim żadnych wspomnień z dzieciństwa. Nie miałam nic. Usłyszałam stukanie do okna. To była czarna piękna sowa. Otworzyłam okno i wpuściłam stworzenie do środka. List była zaadresowany do mnie. Rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać.
Droga Hermiono
Zastanawiałem się trochę jak moglibyśmy się spotkać i to jest nie możliwe. Na pewno nie teraz. Śmierciożercy ciągle szykują jakieś ataki, a ja muszę przy nich być. Ostatnio dali mi zadanie. Mam się kręcić wśród mugoli i sprawdzić co myślą o ostatnich atakach, oczywiście spowodowanych przez nich. Mogłoby się nam udać jakoś spotkać w tym świecie mugoli, ale to też nie jest pewne. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać i tęsknię słonko.
D.M.
Miny, które towarzyszyły mi w czytaniu tego listu były przeróżne. Czasem się uśmiechałam, a czasem no częściej byłam zła. Ostatnie słowa wirowały w mojej głowie ‚Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać i tęsknię słonko’. Chwyciłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać.
Draco
Ja również będę w świecie mugoli. Mój ojciec mówi, że to jedyny sposób na śmierciożerców polujących na mnie. Jest szansa na spotkanie. Będę Cię wypatrywać. Również Cię kocham i tęsknię
Do zobaczenia Miona.
Podałam list sowie i wypuściłam ją przez okno. Patrzyłam za nią, aż znikła mi z oczu. Zamknęłam kuchenne okno i ponownie usiadłam za stołem. Przeszedł po mnie przyjemny dreszcz
-Możliwe, że sie zobaczymy – pisnęłam. Ktoś zapukał do drzwi. Chcąc nie chcąc poszłam je otworzyć. Nacisnęłam na złota klamkę, a drzwi się uchyliły. Po ich drugiej stronie stała prześwitująca postać. Był to duch podobny do tych w Hogwarcie. Była to kobieta. Patrzyłam na nią ze zdziwieniem i przerażeniem. Ona tylko lekko sie uśmiechała.
-Moja wizyta cię zaskoczyła? – zapytała. Nadal ślepo się w nią wpatrywałam.
-Za jakieś trzy tygodnie wszystko zrozumiesz. Moją wizytę i to co będzie sie działo po niej – byłam przerażona tymi słowami. Kobieta nie przejmując sie moim wyrazem twarzy dotknęła mojego ramienia. Poczułam w sobie dziwną energię, a po chwili ona sprawiła, ze znalazłam się na kanapie w salonie. Potrząsnełąm głowa i podeszłam z powrotem do drzwi. Duch zniknął, ale moje spotkanie z nim zostało w mojej pamięci. Usiadłam kolejny raz przy stole i schowałam głowę w dłonie. Siedziałam tak przez chwilę dopóki nie postanowiłam czegoś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z nie przygotowane szybciej przez mamę jedzenie. Do domu wpadła mama, a za nią ojciec. Mama uśmiechnęła się do mnie, a ojciec od razu poszedł do salonu.
-Co mu się stało. Czyżby śmierciożercy wygrali? – zapytałam śmiejąc się.
-Nie po prostu ma kolejną walkę na głowie. Walkę na, którą ty się nie wybierasz – powiedziała
-I całe szczęście. Nie mam zamiaru ponownie walczyć na śmierć i życie – powiedziałam lekko unosząc głos. Skończyłam jeść i pobiegłam w po schodach do siebie. Otworzyłam drzwi i przeciągnęłam sie w nich. Usiadłam na fotelu po turecku i wyjrzałam z niego za okno. Słońce nie było już na szczycie. Nie uśmiechało mi się to gdyż o 17:00 było kolejne spotkanie ZF no i oczywiście u mnie w domu. Nienawidziłam tych zebrań. Z moich rozmyślań wyrwała mnie postać stojąca w drzwiach.
-Cześć Ginny siadaj – mruknęłam posępnie
-A co ty nie cieszysz się z odwiedzin przyjaciółki? – zapytała pełnym energii głosem.
-Oczywiście, że sie cieszę, ale o ile się nie mylę wraz z tobą pojawił się Zakon, a z tego powodu się nie ciesze – wytłumaczyłam
-A no tak na śmierć zapomniałam. Wiesz ponoć Draco dostał jakąś misję i dzisiaj będą się domyślać jaką – przypomniała sobie Ruda.
-Tak. Wiem. Wiem nawet jaką misję dostał. Ale nie powiem to tajemnica – powiedziałam mrużąc jedno oko.
-No raczej tajemnica – mruknęła – A skąd wiesz jaką – oprzytomniała szybko.
-Napisał mi
-Ale to romantyczne – rozmarzyła się
-Ale co?
-To, że ze sobą piszecie – przewróciłam swoimi pięknym ciemnym oczami.
-Ginny, Ginny – mruknęłam wstając z fotela.
-No co? – zapytała z udawanym zdziwieniem.
-Już ty sama dobrze wiesz co – parsknęłam. Nasza ‚sprzeczka’ trwałaby jeszcze chwilę, lecz usłyszałyśmy wołanie z dołu.
-Mamy do omówienia dwie sprawy. Pierwsza to przyszła walka, a druga to misja, którą dostał młody Malfoy – zaczął mój ojciec. Przez pół godziny omawiali plan działania. Ja w tym czasie bawiłam się szklanką.
-No dobrze plan mamy, a teraz Malfoy. Jakieś propozycje? – odezwał sie po czasie, który wydawał mi się wiecznością.
-Możliwe, że dostał za zadanie dostanie się do ministerstwa i wyciągnięcie od nich kilku ważnych spraw – odezwał się pewien blondyn siedzący na końcu długiego stołu. Nie wiem czemu, nawet tego nie chciałam, ale parsknęłam śmiechem. Gdy wszyscy zaczęli sie we mnie wpatrywać przestałam się dławić śmiechem.
-Co cię tak śmieszy? – zapytał ojciec
-Nic. Przepraszam. Kontynuujcie – tłumaczyłam się.
-Ona wie. Malfoy jej powiedział. Jestem tego absolutnie pewien – odezwał sie Moody. Moody, Moody lepiej uważaj bo ostatnio coraz bardziej mi podpadasz – pomyślałam.
-JA również. Zaraz się dowiem co to za zadanie – odezwał sie ojciec. I zaczął sie we mnie wpatrywać. Wiem chce wyczytać z moich myśli.
-Nie mogę mu na to pozwolić – pomyślałam. I w tej samej chwili zaczęłam się w niego wpatrywać z nienawiścią. Po sekundzie krzesło na którym siedział wyrzuciło go do góry, kawa znajdująca się na stole oblała go, a to co wyczytał z moich myśli zamazało mu się całkowicie. Tym wszystkim kierowałam ja za pomocą ręki. Nie wiem jak to sie stało. Chciałam po prostu mu przeszkodzić, a to wszystko zaczęło się dziać samo. Wszyscy zaczęli sie wpatrywać we mnie z przerażeniem w oczach. Młodsze pokolenie ZF chciało nawet uciekać gdyż kilkoro z nich odsuwało się od stołu. Spojrzałam na swoje dłonie ze strachem. Odsunęłam sie od stołu i pobiegłam do siebie do pokoju. Byłam przerażona, bałam się tego co zrobiłam. Wiedziałam, że ma to coś wspólnego z pojawieniem się Duch. Czułam, że spotkam jeszcze ową ‚kobietę.