Weszłam do pociągu i razem z Ginny dołączyłam do chłopaków, którzy szukali wolnego przedziału.
-Tu jest wolne – powiedziałam. Cała piątka razem z Luną zajęła miejsca w przedziale. Wybrałam miejsce pod oknem by pomarzyć. Obok usiadł Ron, na przeciwko Luna czytająca „Żonglera”. Harry i Ginny siedzieli obok zwariowanej blondynki. Oparłam się o szybę i zaczęłam wyobrażać sobie różne rzeczy. Po sekundzie marzenia zamieniły się w sen. Biegłam przez ciemne korytarze za mną gonili śmierciożercy. Po chwili jeden złapał mnie w pasie i wprowadził do wielkiej sali. Postawił mnie przed krzesłem, na którym siedział Lord Voldemord. Przypatrywał sie mi po czym uśmiechnął.
-Bardziej przypomina matkę. Prawda Lucjuszu? – zwrócił się do jednego z śmierciożercy.
-Tak panie, wygląda całkiem jak Dorcas – z szeregu wystąpił wysoki mężczyzna o blond włosach.
-Świetnie będzie mieć w swoich rządach córkę własnego brata – powiedział Voldemord po czym całe szeregi zaczęły się głośno śmiać. Rozejrzałam sie po sali.
-Nigdy nie będę za tobą – krzyknęłam – Nie mam zamiaru zabijać niewinnych ludzi, a jak nie będę wykonywać twoich rozkazów, to co? Zabijesz mnie!
-Nie moja kochana, ciebie nie zabiję. Na początku chciałem, ale w sumie to poco mam marnować taki talent przez brata.
- Miona, Miona. Jeszcze nie dojechaliśmy,a ty już przytulasz się z tym rudym pajacem. Miałaś rację to są puste słowa – otworzyłam oczy. Ron mnie przytulał, a w drzwiach stał Dracon – a ty myślałaś, że to ja będę pierwszy – chłopak patrzył sie na mnie. Udawał obojętnego, ale w sercu czuł rozpacz. Wyszedł.
-Ty idioto – wrzasnęłam i z całej siły odepchnęłam rudzielca. Wybiegłam za blondynem.
-Draco czekaj – krzyknęłam lecz ten szedł dalej. Dobiegłam do niego po chwili. Szedł dalej. Zablokowałam mu drogę.
-Czekaj zaraz ci wszystko wytłumaczę – powiedziałam na wdechu. Nie miałam siły – Ja zasnęłam na szybie, potem obudził mnie twój głos i zobaczyłam, że ten pacan mnie przytula. Uwierz mi. Nic między nami nie zaszło. Porównaj go do siebie, nie ma co porównywać – tłumaczyłam się. On tylko uśmiechnął się pod koniec – Powiedz coś – nic nie powiedział. Podszedł do mnie i przytulił – Kocham cię – szepnęłam. Gdy odsunął się pocałowałam go.
-Niech ten pajac się do ciebie nie zbliża – uśmiechnął się, a ja oddałam gest. Potem poszedł do siebie, a ja wróciłam do swoich. Usiadłam obok Luny i Ginny. Popatrzyłam się krzywo na Weasleya.
-Czemu cię to tak zdenerwowało? – zapytał.
-Ja cię nie kocham – powiedziałam ostro – Zrozum wreszcie.
-A co, jego tak?
-A żebyś wiedział – wrzasnęłam i wybiegłam z przedziału. Popatrzyłam się przez okno. Było widać Londyn. Wiatr zawiał zza okna i zaczął rozczesywać moje włosy. Później wróciłam z powrotem do przyjaciół i ściągnęłam z półki bagaże.
-No dobrze to do zobaczenia w sierpniu – pożegnałam sie ze wszystkimi nawet z tym rudzielcem, ale tylko przez podanie ręki. Wyszłam z pociągu. Na stacji czekali na mnie członkowie ZF. Jęknęłam tylko i podeszłam do Moodego.
-Spotykamy się ponownie. Tylko już nie u Malfoyów – powiedział. Popatrzyłam na niego krzywo i wsiadłam do samochodu – Twój ojciec już na ciebie czeka – zero reakcji z mojej strony. Nie będę z nim rozmawiała. Siedziałam bez słowa wpatrując się w mijające budynki. Zatrzymaliśmy się przed pustym polem. Po kilku zakleciach weszliśmy do mojego domu. Jak to brzmiało mój dom. Dla mnie moim domem było mieszkanie państwa Grangerów. Do holu wybiegła matka.
-Witaj kochanie. Ojciec musiał gdzieś wyjść, a my musimy porozmawiać – pociągnęła mnie w stronę kuchni. Usidłam na przeciwko niej – Słuchaj złotko wiesz o czym chcę z tobą porozmawiać.
-Trudno sie nie domyślać.
-Tak. Odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie – powiedziała patrząc mi w oczy
-Kochasz go. Odpowiedz szczerze.
-To proste. Tak – mówiłam bezinteresownie. Nie zwracałam na nic uwagi.
-Skoro tak to wiec jedno. Ojciec cię zatłucze – uśmiechnęłam się jednocześnie ją dziwiąc.
-Nie obchodzi mnie co on myśli. Nie zmieni moich uczuć, to co z tego, że Draco jest śmierciożercą. Nie obchodzi mnie to. Przystąpił do szeregów Voldemorda tylko dlatego by go nie zabili. Musiał gdzieś mieszkać. A gdyby zrezygnował ojciec pewnie sam by chciał go zabić – mówiłam jednym tchem. Kobieta uśmiechnęła się.
-To dobrze, że mu ufasz. Postaram się jakoś cię wybronić – moja twarz rozpromieniła się. Ona mnie rozumie. Przytuliłam sie do niej.
-Wiesz czasem myślałam sobie, ze wolałabym Grangerów oni mnie zawsze rozumieli. Teraz wiem, że mam ciebie i ty też mnie rozumiesz.
-Tak złotko, bo widzisz ja kiedyś… – nie dane było jej skończyć
-Gdzie ona jest – usłyszałyśmy krzyk ojca. Czułam odrazę do niego. Czasem to widziałam w nim Voldemorda. Oboje byli zawzięci i sie nienawidzili. Wyszłam z kuchni i stanęłam na przeciwko niego.
-Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytał wściekły
-Cześć tato. Wystarczy? Idę sie rozpakować – olałam go, nie będzie mi rozkazywał. Miłości się nie wybiera ona sama wstępuje w nasze serca.
-Nie młoda damo. Byłaś u Malfoyów i broniłaś tego wstrętnego śmierciożercę – emocje czasem puszczają, lecz tym razem postanowiłam zachowywać sie w spokoju, a na końcu mu wszystko wypomnieć. Słuchałam i słuchałam tej jego przeklętej gadki. -Wiesz co robisz całując tego sługusa Voldemorda… – no dobra czasem trzeba dać upost emocjom.
-Słuchaj tatuśku możesz dać mi roczny szlaban i tak nie zmienię swoich uczuć co do tego jak ty to ująłeś śmierciożercy i proszę cię o jedno nie obrażaj go w moim towarzystwie. – pobiegłam na górę i trzasnęłam z całej siły drzwiami.