Próby,szkoła i te inne całkiem mnie zadurzyły. Często nie czułam się bezpieczna, gdyżprzy każdym zetknięciem się z Zabinim ten okazywał swoja nienawiść, złość. Zjedynym się z nim zgadzałam, Dracon się zmienił na lepsze. Mam teraz tylkoGinny, chłopaki również są moimi przyjaciółmi lecz przy każdej okazji dorozmowy wypominają mi, że źle robię całując się z Draconem itp. Naprawdę możnamieć tego dość. Ja mam i to bardzo. Do walentynkowego konkursu mamy jużwszystko przygotowane, zostało tylko to powtarzać i udoskonalać. Jestem dumna zmojej grupy, nawet z Parkinson i Malfoya. Ślizgonka nauczyła się tańczyć iidzie jej świetnie. Wszytko jest teraz niebezpieczne. Śmierciożercy czają sięza każdym rogiem. Ja jestem ich celem, ich marzeniem, które chcą zabić. Aledlaczego? Przecież nie jestem, aż taką dobra czarownicą. Dużo czytam i tyle. Sąlepsi np. Harry, chociaż co ja mówię, Harry wielu rzeczy nie potrafi z którymija sobie świetnie dam radę.
Leżałam zamyślona na łóżku. Była noc, ja byłam sama i nie ukrywam, ze wielurzeczy się obawiałam. Na stoliku nocnym migotała świeca. Jej światło oświetlałojedynie moją twarz. W takiej sytuacji zasnęłam. Rano obudziłam się ipopatrzyłam na zegarek, była ósma. Lekcje zostały odwołane ze względu na późnypowrót z rejsu statkiem. Spostrzegłam śpiącego na sąsiednim łóżku blondyna.Chłopaka, którego nienawidziłam, a jednocześnie kochałam. Nie byłam pewna,które z tych uczuć było silniejsze. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Ginnysiedziała przy wspólnym stole Gryfonów.
-A gdzie chłopaki? – zapytałam siadając obok.
-O cześć. Nic mi nie powiedzieli, ale wiedz jedno wczoraj byli straszniewściekli na Malfoya.
-Domyślam sie – mruknęłam i zabrałam sie za jedzenie jajecznicy – Gin myślisz,że oni mogą mu coś zrobić?
-Prawdopodobne, ale Malfoy nie jest głupim i nieutalentowanym czarodziejem napewno sobie poradzi.
-Właśnie, że nie. Obiecał mi, że nie tknie ich.
-I myślisz, że się wywiąże.
-Mam nadzieję, że nie.
-Jesteś nienormalna – powiedziała ruda, a ja podniosłam się od stołu.
-Wiem – odpowiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w stronę PW Gryfonów. Miałamnadzieję, że spotkam tam Harrego i Rona. Myliłam się, w PW było kilka osóbreszta biegała po błoniach. Dobra miałam już tego dość. Malfoy na pewno sięobroni, nie mógł by dotrzymać obietnicy, kto jak kto, ale za żadne skarby nieon.
Całe południe spędziłam w towarzystwie Ginny. Bawiłyśmy się razemświetnie. Wyszłyśmy na błonia nawet byłyśmy na skraju Zakazanego Lasu. Były tamporozrzucane deski i inne taki. Podeszłam do niej i zrzuciłam z niej śnieg.Zobaczyłam wygraderowany napis. Osobnik, który wyrył na tym kawałku drewnanapis, zwracał się do mnie. Przymrużyła oczy aby spojrzeć jeszcze raz. Napisnie znikł. Zaczęła go czytać.
„Hermiono, jeżeli czytasz ten „list” to chcę, żebyś wiedziała,że kocham cię”
D.M
Zamknęłam oczy. To niemożliwie. I w ogóle niby dlaczego deska z takim napisemznalazła się w tym miejscu.
-Pewnie ktoś ja tu podrzucił i nie zwrócił uwagi na wyryte na niej słowa -odezwał się Ginny – Wiesz, może masz rację, może on naprawdę się zmienił
-Tak to możliwe – uśmiechnęłam się do niej i razem skierowałyśmy się w stronęszkoły. Rozdzieliłyśmy się przy schodach prowadzących do korytarza, którymmożna było dojść do mojego pokoju. Szłam przez korytarz i zobaczyłam leżącegopod ścianą chłopaka. Nad nim stało dwóch innych. Od razu rozpoznałam całątrójkę. Na podłodze leżał Draco, a nad nim stali Harry i Ron. Pędem podbiegłamdo nich. Blondyn wyglądał okropnie, miał zakrwawioną i rozdartą szatę.
-Już cię więcej nie pocałuje – powiedział uśmiechnięty rudzielec. Harry nie byłuśmiechnięty. Opadłam koło nieprzytomnego chłopaka. Zaczęłam płakać. Łzy kapałyna podłogę. Zaczęłam tamować krew.
-Coście narobili – wrzasnęłam
-Ron znalazł to zaklęcie w moim podręczniku od eliksirów – odpowiedział Potter.
-Jesteście podli nie wiedziałam, że was na coś takiego stać.
-On nawet nie wyciągnął różdżki gdy nasze były już wycelowane w niego – dodałrudzielec.
-Pewnie też nie spodziewał się, że na coś takiego was stać i obiecał mi, że nicwam nie zrobi. Poradziłby sobie z wami bez problemu – mówiłam przez łzy.
-Hermiona my… – odpowiedział jeden z nich.
-Wynoście się – krzyknęłam. Oni poszli. Przytuliłam się do chłopaka ipobiegłam po pomoc.
Spotkałam na moje szczęście Hagrida.
-Hagrid musisz mi pomóc
-Co się stało Hermiono? – zapytał
-Choć – pobiegliśmy w stronę gdzie leżał Dracon.
-Cholibka, co mu się stało?
-Zaniesiesz go do skrzydła szpitalnego? -wielkolud kiwnął głową i podniósłchłopaka. Szłam za nimi płacząc i obwiniając siebie. Weszliśmy do SSpielęgniarki nie było jej więc pobiegłam w poszukiwaniu.
-O matko co mu się stało?
-Dostał jakimś zaklęciem Popy.
-Niech pani się nim zajmie – jęknęłam.
-Zaraz się za to zabiorę, ale to pierwszy taki przypadek.
-Będę mogła przyjść jutro rano?
-Tak, oczywiście – wyszłam z Hagridem z SS. Pobiegłam do PW Gryfonów. Ginny siedziała na kanapie patrząc sie w kominek. Podbiegłam do niej iprzytuliłam się.
-Co się stało? – zapytała Ruda
-Harry… i…. Ron… oni…. i…. on… leży…. w…. SS – płakałam. Takzasnęłam. Rano gdy się obudziłam wybiegłam z PW i pobiegłam do SS.
-Dzień dobry – powiedziałam do pielęgniarki
-Dzień dobry – odpowiedziała.
-Jeszcze się nie obudził?
-Obudził, ale usnął o szóstej. Posiedzisz przy nim?
-Oczywiście – usiadłam na łóżku blondyna. Pielęgniarka wyszła do swojegogabinetu, pewnie się przespać. Patrzyłam na śpiącego chłopaka. Po godziniezobaczyłam, że otworzył oczy. Uśmiechnęłam się do niego.
-Draco ja przepraszam cię za nich – zająknęłam się.
-Ty nie masz za co – uśmiechnął się do mnie. Przytuliłam sie do niego.
-Kocham cię – szepnęłam
-Ja ciebie też.