Donośne śpiewanie ptaków, przyjemny szum wiatru. Tak te odgłosy sprawiają, że tylko przy nich chcesz się budzić, z nimi trwać… . Ale żeby przy tym trwaniu był ktoś jeszcze. MI brakowało Dracona Malfoya. Kiedyś był dla mnie arystokratycznym dupkiem. Nigdy nie myślałam, że mogłabym go pokochać. Za żadne skarby nie wyobrażałam sobie siebie i jego jako nas. A jednak jesteśmy razem i będziemy, przynajmniej taką mam nadzieję.
Obudził mnie trzask tłuczonego szkła. Szybko podniosłam się z łóżka i pobiegłam do sypialni rodziców, gdyż stamtąd wydobył się dźwięk. Podeszłam po cichu do uchylonych drzwi.
-Jak ona to zrobiła? – ojciec mówił do mamy dziwnym nerwowym głosem – To wyglądało na dar podobny do tego, który dostał Semon – znam tego kolesia to wielki czarnoksiężnik – Tylko, że ona nie potrafi nad nim panować – mówił.
-Oh daj spokój. Dostała dar, ale na pewno nie dar zła. Dostała dar od Mogyły -odezwała się mama, a ojciec popatrzył na nią pytająco – Dar od Mogyły to dar dzięki któremu bez sztuki zaklęć, za pomocą własnych dłoni i chęci do chcianego czynu możesz wyczarowywać itp co tylko zechcesz – kiwnął głową na znak zrozumienia.
-A kto to jest ta cała Mogyła? – zapytał po chwili. Mama przewróciła oczami.
-Kobieta Duch. Kiedyś za życia miała w sobie potężną moc. Po śmierci ukazuje się w postaci Ducha wszystkim czarodziejom, których uważa za wielkich i zasługujących na jej moc. Przekazuje ją podczas swojej wizyty gdy dotyka ramienia wybranej przez siebie osoby – wytłumaczyła mama nadal leząc w łóżku.
-Że niby Miona jest wielka? Nie rozśmieszaj mnie – zadrwił. Poczułam jak fala gorąca po mnie przechodzi. Jeszcze się odegram.
-Miona jest wielka i to bardzo. A teraz ty posprzątaj resztki po mojej ulubionej wazie – ostatnie zdanie po prostu wykrzyknęła. Cieszę sie, że mam tę moja kochaną mamę.
-Cześć wam. Co zjecie na śniadanie? Dzisiaj ja robię – uśmiechnęłam sie wchodząc do pokoju.
-Wszystko słyszałaś prawda? – zapytał ojciec
-Skąd te podejrzenia – udawałam lecz było mi obojętne czy się dowie czy nie
-Zaproponowałaś śniadanie, a codziennie robi je skrzatka – wyjaśnił
-No dobrze słyszałam. Wiedz, że to źle dla ciebie. Ostatnio grabisz sobie coraz mocniej.
-Jesteś moją córką nie powinnaś tak się do mnie odzywać.
-Powinnam nie powinnam – udałam zamyśloną – chyba jednak powinnam – powiedziałam i trzasnęłam drzwiami
-Po kim ten charakterek – zapytał ojciec wpatrując się w miejsce w którym przed chwilą zniknęłam.
-No ciekawe – zadrwiła mama i podnosząc się z łóżka skierowała sie do łazienki.
*^^*^^*
Siedziałam przy pięknym wielkim stole. Byłam wpieniona na ojca za wszystko. Za to jak mnie traktuje, jak do mnie mówi i jak sie mną rządzi.
-Dlaczego on mnie tak traktuje. Jest moim ojcem powinien być wyrozumiały – mówiłam do Lindy – naszej skrzatki. Linda podała mi frytki wsłuchując się w moje słowa.
-Wiem zemszczę się. Kilka razy już to robiłam – podniosłam się z krzesła – Ale ani słowa ojcu – dodałam na końcu. Pobiegłam do swojego przytulnego pokoju. Pokoju w którym choć trochę czułam się pewnie. Ubrałam się w odpowiedni strój do tańca, chwyciłam torbę i zarzuciłam ją na jedno ramie. Wybiegłam z domu i skierowałam się do placu na, którym mugole tańczyli. Szłam przez park miejski. Ludzie byli naburmuszeni, spieszyli się do pracy biegnąc z kawą. Dostrzegłam ludzi świetnie się bawiących w tańcu.
-O Rosse cześć – powiedział promiennie Mark
-Yhy cześć – mruknęłam beznamiętnie.
-Poćwiczymy dzisiaj nowy układ taneczny. Rosse nie masz się czego bać nie ćwiczyliśmy go jeszcze – zwrócił się do mnie
-No tak to na prawdę byłby powód do obaw – powiedziałam bez przekonania. Mark uśmiechnął się tylko. Podszedł do magnetofonu i puścił muzykę.
-Cześć wam mogę się przyłączyć? – podeszła do nas pewna dziewczyna. Sposób w jaki wypowiadała te słowa był dla niej karą.
-No jasne jesteś drugą w tym tygodniu. Jestem Mark to nowa Rosse, a to reszta
-Yhy. JA jestem Shantal – podała mu rękę z zażenowaniem
-Ok ustawcie się i zaczynamy – poukładał wszystkich i zaczął pokazywać strasznie nudne kroki, a naszym zadaniem było je powtarzać.
-Przerwa – zawołał po godzinie. Dziewczyny poszły do innego konta, a chłopaki do innego. Usiadłam na murku i wyciągnęłam wodę. Przez przypadek z torby wyleciała mi różdżka. Pospiesznie ją podniosłam. Rozejrzałam się po dziewczynach lecz one nie zwróciły na to uwagi. Odetchnęłam z ulgą.
-Prawda, że Gabriel jest strasznie przystojny? – zapytała piękna blondynka. Nie wyglądała na zbyt inteligentną.
-Jak na mugola to jasne – mruknęła zażenowana Shantal. No jasne zażenowana mugolami i zna określenie na nich.
-Mugola? – zapytała inna
-No tak nie wiesz co to znaczy? Wszyscy znają to określenie. Znaczy to, znaczy….głupka do kwadratu – powiedziała zamieszana. Wyczuła, że popełniła błąd.
-Musimy pogadać – mruknęłam i pociągnęłam ją spory kawałek od dziewczyn
-Co chcesz? – zapytała
-O to proste skąd znasz to słowo – warknęłam
-No wszyscy tak mówią, przynajmniej w moim kraju? – broniła się nie pewnie
-Nie jestem głupia. Na tym placu tylko ty i ja znamy to określenie. Powiedz mi tylko czy jesteś czystej krwi – mówiłam
-No oczywiście, że tak – wygadała się to i poczuła błąd
-To było łatwe. A tak na serio to jestem Hermiona Riddle – przedstawiłam się.
-Riddle? Voldemord jest twoim wujkiem prawda? – zapytał z lekkim podziwem
-No niestety. Sebastian Riddle jest moim ojcem, również niestety – uśmiechnęłam się.
-Ja jestem Shantal McCartney – podała dłoń. Uścisnęłam ją po czym obie wymieniłyśmy się promiennymi uśmiechami. Poczułam w tej dziewczynie bratnią dusze.
-Chodzisz do Hogwartu? – zapytała pełna podekscytowania.
-Tak – odpowiedziałam
-Oh opowiadaj o nim. Ja przeniosłam się z Los Angeles i zaczynam w Hogwarcie swój ‚pierwszy rok’ – podekscytowanie nie schodziło z pięknej twarzy Shantal
-No dobrze. To najlepsza szkoła w świecie magii. Są w niej najwięksi przystojniacy, ale uważaj na nich, a szczególnie na Blaise Zabiniego ostrzegłabym cię jeszcze przed Draconem Malfoyem, ale jest już zajęty, więc nie wasz się go tknąć – uśmiechnęłam się wypowiadając ostatnie słowa – Uważaj również na zazdrośnice, nie należysz do brzydkich dziewczyn więc się strzeż. Snape najgorszy nauczyciel, mówimy na niego nietoperz. W szkole są cztery domy, Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff, Ravenclaw. Ja jestem z Gryffindoru, ale jak trafisz do innego nie będzie problemu, gdyż od krótkiego czasu mam kontakt z każdym domem – zakończyłam swój wykład.
-A ten Dracon Malfoy przez kogo jest zajęty – udała głupią
-Przeze mnie – powiedziałam i obie się zaśmiałyśmy
-Przystojny? – zapytała
-I to jak – rozmarzyłam się.Te jego złociste włosy, zniewalający uśmiech i to słodkie drażnienie się ze mną.
-Miona hello!!! Jest tam kto!! – Shantal machała mi przed nosem ręką. Odepchnęłam jej dłoń jakbym pozbywała się jakiegoś owada – Rozmarzyłaś się o tym Draconie – drażniła się ze mną. W tej chwili poczułam się jak z Ginny. Z nią zawsze się świetnie bawiłam, ale ostatnio coś się zmieniło. Nasza przyjaźń poważnie zmalała.
-No dobra chodźmy chyba zaczynają tańczyć – powiedziałam i razem z brunetką wybrałyśmy się do reszty.
-Ok zaczynamy wszystko od początku. Gotowi? -Mark zapytał retorycznie i puścił muzykę.
-E sorry – po minucie przerwał pewien chłopak. Wyglądał jak…..
Tylko zostań ze mną zawsze kochaj mnie
Pokonamy ciemność odnajdziemy dzień
Bądźmy jak dwa ptaki w niebo wzbijmy się
Za ta wielką chmura odnajdziemy cień
I tak już do końca będziemy trwać
Wtuleni w siebie pod niebem pełnym gwiazd