Wszystkielistopadowe dni przeminęły mi w miarę przyjemnie. Spędzałam je naodwiedzaniu Dracona w SS. Do chłopaków się nie odzywałam, niewiedziałam, że stać ich na taki podły czyn. Miałam tylko Ginny, Ginny iDracona. Biały puch okrył już cały zamek szkolny, razem z błoniami izakazanym lasem. Czyli wszystko było pokryte śniegiem. Kochałam siadaćna parapecie i myśleć, marzyć. Akurat siedziałam w SS na łóżkuchłopaka. Czytałam podręcznik do runów. Za tydzień będzie przerwaświąteczna. Zabawę walentynkowa przełożyli po świętach. Poczułam, żektoś dotyka mojej dłoni.
-Cześć, już nie śpisz? – zapytałam na przywitanie. On tylko pokiwał głową. – Jak sie czujesz?
-Dobrze – uśmiechnęłam sie.
-Draco, ty będziesz wracał na święta do domu?
-Tak, ojca zamknęli w Azkabanie, co prawda nie na długo, ale jednak – do pokoju wpadła pielęgniarka.
-Dzień dobry. Jak samo poczucie? – zapytała
-Dobrze się czuję – odpowiedział blondyn.
-To dobrze. Dzisiaj wypijesz ostatni raz ten eliksir i wieczorem będziesz mógł wrócić do siebie.
-No nareszcie – odpowiedział i wziął do ręki fiołkę z dymiącym sie napojem.
-Wczoraj minęłam się z Parkinosn. Co chciała? – zapytałam gdy ponownie zostaliśmy sami.
-Już jesteś zazdrosna?
-Ja chyba śnisz – zażartowałam.
-Zaczęła podlizywać się i w ogóle zachowywała sie tak jak zwykle. Mówiła co u Zabiniego.
-Aha.Wiesz ja będę leciała do WS na śniadanie, wpadnę wieczorem. Popołudniuumówiłam się z Ginny – powiedziałam i wstałam z łóżka. Poczułam, zejego rękę oplątuje się wokół mojego nadgarstka. Przyciągnął mnie dosiebie i pocałował.
-Do zobaczenia – powiedziałam i pomachałam mu ręką. Za drzwiami od SS zobaczyłam Blaise Zabiniego.
-Niedasz za wygraną co? – pokiwałam przecząco głową – Wiesz przepraszam zato, że no, ze cie tak potraktowałem, ja na serio żałuję.
-Nie ma sprawy, wybaczę ci.
-Już wiem co on w tobie widzi. Ty wybaczysz każdemu wszystko.
-Jeżeliprzeprosi – uśmiechnęłam się i pomachałam mu ręką na pożegnanie. Brunetwszedł do SS, do pomieszczenia gdzie znajdował się jego przyjaciel.
-E,stary! Jeszcze pomyślę, ze dziewczynę chcesz mi gwizdnąć – zaśmiał sięblondyn na przywitanie, Blaise odwdzięczył się uśmiechem.
-Wiesz sorry, za to, że no wiesz, za to, żetaki byłem..
-Ona ci wybaczyła? Koleś, to dziewczyna!
-Ta, teraz wiem – uśmiechnął się.
Szłam przez korytarze szkolne kierując się na śniadanie. Zobaczyłam z oddali Ginny, która zatrzymała się widząc moja sylwetkę.
-Cześć skarbie – przywitałam się.
-Ty już byłaś u niego? – zapytała z udawanym oburzeniem.
-Skąd wiesz?
-Boprzyszłam po ciebie o siódmej rano, a nie było cię. Dziewczyno ty sięzamęczysz jutro jest poniedziałek, czyli zaczynają sie lekcje szkolne.A wyglądasz okropnie.
-Nie martw się, poradzę sobie, a tak w ogóle to on dzisiaj wychodzi – powiedziałam siadając przy stole.
-Nonareszcie – jęknęła. Zabrałyśmy się za jedzenie. Po posiłku wybiegłyśmyna błonia. Śnieg sypał pięknie, gajowy tragał piękne choinki dozaśnieżonego zamku. Wszyscy żyli zbliżającymi się Świtami. Ja równieżcieszyłam się, że zobaczę moich rodziców. Z rozmyślań wyrwała mniekulka śnieżna.
-Ginny! – wrzasnęłam – Teraz moja kolej – chwyciłamtrochę białego puchu i zlepiłam go. Potem wycelowałam w rudą i rzuciłamsnieżnym pociskiem. I tak nasza zabawa się lepiła.
W końcu nastałwieczór. Uśmiechnięta skierowałam sie do SS. Zobaczyłam krzątakącegosię chłopaka. Podbiegłam do niego i zakryłam mu oczy rękami. Odwróciłsię do mnie i pocałował.
-Gotowy? – zapytałam
-Tak, nareszcie koniec męczarni – uśmiechnął się i chwycił torbę. Wyszliśmy ze skrzydła i skierowaliśmy się do naszego pokoju.
-Wiesz, wydaje mi się, że nie powinien nikt więcej się o nas dowiedzieć – zagadałam
-Tak,mam już dosyć leżenia w SS – usmiechnęłam się. No fakt leżał tam przezprawie miesiąc. Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Usiadłamna łóżku i odprowadziłam Dracona wzrokiem do łazienki.
-Co tu sięstało? – usłyszałam. Podniosłam się i posżłam do łazienki. Zakryłamusta rękami. Łazienka byłą zdemolowana, wszystkie rzeczy byłyporozwalane i postrącane z półek. Perfumy leżały pobite na kafelkach.Podniosłam karteczkę z podłogi.
”A masz za swoje, Dracuś jest mój”
-Proszę – podałam chłopakowi kartkę i uśmiechnęłam się.
-Parkinson – odpowiedział i również się uśmiechnął
-No to sprzątaj „Dracusiu” po swojej Pansy – odpowiedziałam wychodząc z pomieszczenia.
-Ja? Karteczka była do ciebie. I wyszedłem dopiero z SS – wyszedł za mną
-Ooo… biedactwo – zażartowałam.
-No dobra chcesz wojny będziesz ją miała – podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
-Nie!Zostaw mnie! Draco! – krzyczałam i wyrywałam sie chłopakowi z uśmiechemna twarzy – Dobra, dobra, posprzątam! – wykrzyknęłam. Puścił mnie.
-Jak ja kocham wygrywać – powiedział, gdy nadal siedziałam na łóżku.
-Nie przyzwyczajaj się – chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w blondyna.
-O ty! – pobiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
-Haha- zażartowałam i zabrałam się do sprzątania. Myśli, które miprzychodziły do głowy to tylko typu nie znosze Pansy, czy następnymrazem to ty będziesz sprzątał. Nie oszukujmy się, skoczyłam swojąrobotę, trochę późno, bo o jedenastej w nocy. Nacisnęłam klamkę oddrzwi. Zamknięte. Wściekłam zaczęłam walić w drzwi i nic. Różdżkęzostawiłam na szafce nocnej co było moim błędem. Wyczerpana usiadłam naramię od wanny. Zamyślona wpadłam do niej z wielkim hukiem.
-Co ty wyprawiasz – do łazienki wpadł Draco.
-Ja nic – powiedziałam wstając i zakładając włosy za uszy – Dlaczego mnie zamknąłeś?
-Ja? Drzwi były cały czas otwarte – droczył się ze mną.
-Nieprawda- odpowiedziałam. Wyszedł z łazienki i znowu chciał zamknąć drzwi.Teraz na to nie mogłam pozwolić. Rozbiegłam się w stronę drzwi. I jakzaczarowan same się otworzyły. Oczywiście ja lecę na ziemię. Ale nieDraco stał koło drzwi i złapał mnie.
-No ile miałem na ciebieczekać? – zapytał złośliwie. Spojrzałam na pokój, który teraz wyglądałjak restauracja, była kolacja, wino normalnie jak w śnie.
-JejkuDraco – szepnęłam. Chłopak odsnunął mi krzesło abym usiadła. Usiadłam ispojrzałam na niego. Milczelismy sobie, a potem nalał wina. Wszystkosię rozkręciło, zaczęlismy gadać i w ogóle. O dwunastej przesiedliśmysię na podłogę, gdzie śpiewaliśmy i świetnie się bawiliśmy. Potemzaprosił mnie do tańca, oczywiście polegał on na wyłupianiu się, ale itak było odlotowo. Gdzieś o czwartej położyliśmy się do łóżek. Chyba zgodzinę po tym pytaliśmy siebie nawzajem „czy śpisz”. Tak więc zasnęłamo wpół do szóstej rano.
-Cześć, już nie śpisz? – zapytałam na przywitanie. On tylko pokiwał głową. – Jak sie czujesz?
-Dobrze – uśmiechnęłam sie.
-Draco, ty będziesz wracał na święta do domu?
-Tak, ojca zamknęli w Azkabanie, co prawda nie na długo, ale jednak – do pokoju wpadła pielęgniarka.
-Dzień dobry. Jak samo poczucie? – zapytała
-Dobrze się czuję – odpowiedział blondyn.
-To dobrze. Dzisiaj wypijesz ostatni raz ten eliksir i wieczorem będziesz mógł wrócić do siebie.
-No nareszcie – odpowiedział i wziął do ręki fiołkę z dymiącym sie napojem.
-Wczoraj minęłam się z Parkinosn. Co chciała? – zapytałam gdy ponownie zostaliśmy sami.
-Już jesteś zazdrosna?
-Ja chyba śnisz – zażartowałam.
-Zaczęła podlizywać się i w ogóle zachowywała sie tak jak zwykle. Mówiła co u Zabiniego.
-Aha.Wiesz ja będę leciała do WS na śniadanie, wpadnę wieczorem. Popołudniuumówiłam się z Ginny – powiedziałam i wstałam z łóżka. Poczułam, zejego rękę oplątuje się wokół mojego nadgarstka. Przyciągnął mnie dosiebie i pocałował.
-Do zobaczenia – powiedziałam i pomachałam mu ręką. Za drzwiami od SS zobaczyłam Blaise Zabiniego.
-Niedasz za wygraną co? – pokiwałam przecząco głową – Wiesz przepraszam zato, że no, ze cie tak potraktowałem, ja na serio żałuję.
-Nie ma sprawy, wybaczę ci.
-Już wiem co on w tobie widzi. Ty wybaczysz każdemu wszystko.
-Jeżeliprzeprosi – uśmiechnęłam się i pomachałam mu ręką na pożegnanie. Brunetwszedł do SS, do pomieszczenia gdzie znajdował się jego przyjaciel.
-E,stary! Jeszcze pomyślę, ze dziewczynę chcesz mi gwizdnąć – zaśmiał sięblondyn na przywitanie, Blaise odwdzięczył się uśmiechem.
-Wiesz sorry, za to, że no wiesz, za to, żetaki byłem..
-Ona ci wybaczyła? Koleś, to dziewczyna!
-Ta, teraz wiem – uśmiechnął się.
Szłam przez korytarze szkolne kierując się na śniadanie. Zobaczyłam z oddali Ginny, która zatrzymała się widząc moja sylwetkę.
-Cześć skarbie – przywitałam się.
-Ty już byłaś u niego? – zapytała z udawanym oburzeniem.
-Skąd wiesz?
-Boprzyszłam po ciebie o siódmej rano, a nie było cię. Dziewczyno ty sięzamęczysz jutro jest poniedziałek, czyli zaczynają sie lekcje szkolne.A wyglądasz okropnie.
-Nie martw się, poradzę sobie, a tak w ogóle to on dzisiaj wychodzi – powiedziałam siadając przy stole.
-Nonareszcie – jęknęła. Zabrałyśmy się za jedzenie. Po posiłku wybiegłyśmyna błonia. Śnieg sypał pięknie, gajowy tragał piękne choinki dozaśnieżonego zamku. Wszyscy żyli zbliżającymi się Świtami. Ja równieżcieszyłam się, że zobaczę moich rodziców. Z rozmyślań wyrwała mniekulka śnieżna.
-Ginny! – wrzasnęłam – Teraz moja kolej – chwyciłamtrochę białego puchu i zlepiłam go. Potem wycelowałam w rudą i rzuciłamsnieżnym pociskiem. I tak nasza zabawa się lepiła.
W końcu nastałwieczór. Uśmiechnięta skierowałam sie do SS. Zobaczyłam krzątakącegosię chłopaka. Podbiegłam do niego i zakryłam mu oczy rękami. Odwróciłsię do mnie i pocałował.
-Gotowy? – zapytałam
-Tak, nareszcie koniec męczarni – uśmiechnął się i chwycił torbę. Wyszliśmy ze skrzydła i skierowaliśmy się do naszego pokoju.
-Wiesz, wydaje mi się, że nie powinien nikt więcej się o nas dowiedzieć – zagadałam
-Tak,mam już dosyć leżenia w SS – usmiechnęłam się. No fakt leżał tam przezprawie miesiąc. Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Usiadłamna łóżku i odprowadziłam Dracona wzrokiem do łazienki.
-Co tu sięstało? – usłyszałam. Podniosłam się i posżłam do łazienki. Zakryłamusta rękami. Łazienka byłą zdemolowana, wszystkie rzeczy byłyporozwalane i postrącane z półek. Perfumy leżały pobite na kafelkach.Podniosłam karteczkę z podłogi.
”A masz za swoje, Dracuś jest mój”
-Proszę – podałam chłopakowi kartkę i uśmiechnęłam się.
-Parkinson – odpowiedział i również się uśmiechnął
-No to sprzątaj „Dracusiu” po swojej Pansy – odpowiedziałam wychodząc z pomieszczenia.
-Ja? Karteczka była do ciebie. I wyszedłem dopiero z SS – wyszedł za mną
-Ooo… biedactwo – zażartowałam.
-No dobra chcesz wojny będziesz ją miała – podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
-Nie!Zostaw mnie! Draco! – krzyczałam i wyrywałam sie chłopakowi z uśmiechemna twarzy – Dobra, dobra, posprzątam! – wykrzyknęłam. Puścił mnie.
-Jak ja kocham wygrywać – powiedział, gdy nadal siedziałam na łóżku.
-Nie przyzwyczajaj się – chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w blondyna.
-O ty! – pobiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
-Haha- zażartowałam i zabrałam się do sprzątania. Myśli, które miprzychodziły do głowy to tylko typu nie znosze Pansy, czy następnymrazem to ty będziesz sprzątał. Nie oszukujmy się, skoczyłam swojąrobotę, trochę późno, bo o jedenastej w nocy. Nacisnęłam klamkę oddrzwi. Zamknięte. Wściekłam zaczęłam walić w drzwi i nic. Różdżkęzostawiłam na szafce nocnej co było moim błędem. Wyczerpana usiadłam naramię od wanny. Zamyślona wpadłam do niej z wielkim hukiem.
-Co ty wyprawiasz – do łazienki wpadł Draco.
-Ja nic – powiedziałam wstając i zakładając włosy za uszy – Dlaczego mnie zamknąłeś?
-Ja? Drzwi były cały czas otwarte – droczył się ze mną.
-Nieprawda- odpowiedziałam. Wyszedł z łazienki i znowu chciał zamknąć drzwi.Teraz na to nie mogłam pozwolić. Rozbiegłam się w stronę drzwi. I jakzaczarowan same się otworzyły. Oczywiście ja lecę na ziemię. Ale nieDraco stał koło drzwi i złapał mnie.
-No ile miałem na ciebieczekać? – zapytał złośliwie. Spojrzałam na pokój, który teraz wyglądałjak restauracja, była kolacja, wino normalnie jak w śnie.
-JejkuDraco – szepnęłam. Chłopak odsnunął mi krzesło abym usiadła. Usiadłam ispojrzałam na niego. Milczelismy sobie, a potem nalał wina. Wszystkosię rozkręciło, zaczęlismy gadać i w ogóle. O dwunastej przesiedliśmysię na podłogę, gdzie śpiewaliśmy i świetnie się bawiliśmy. Potemzaprosił mnie do tańca, oczywiście polegał on na wyłupianiu się, ale itak było odlotowo. Gdzieś o czwartej położyliśmy się do łóżek. Chyba zgodzinę po tym pytaliśmy siebie nawzajem „czy śpisz”. Tak więc zasnęłamo wpół do szóstej rano.